GryPCPlayStationRecenzjeXbox

Wolfenstein Youngblood – najgorsza część serii

Spośród wielu gier, które przechodziłem są takie, po których w moim sercu pozostało tylko cudne wspomnienie. Jak wiecie z mojej dość starej recenzji, jedną z takich gier jest Wolfenstein II. Jak usłyszałem o nowej części od razu wyczekiwałem dnia premiery. I nadszedł dzień kiedy ukazał się Wolfenstein the Youngblood. Grę przechodziłem w wersji na konsolę Xbox One, wyszła również na Ps4 oraz PC. Jak pewnie wiecie, wcielamy się w córki znanego z poprzednich części Blazkowicza. I teraz nachodzi pytanie, czy są w stanie nam go zastąpić? Na to odpowiem Wam w tej recenzji.

Fabuła

W Wolfenstein Youngblood akcja toczy się kilkadziesiąt lat do przodu od wydarzeń przedstawionych w poprzedniej odsłonie serii. Legendarny B. J. Blazkowicz zniknął bez śladu, a jego rolę przejęły jego córki bliźniaczki: Jessica i Sophie. Mimo działań Blazkowicza z poprzednich części Niemcy mają się aż za dobrze, gdyż widzimy ich w Paryżu w latach 80.  Naszym głównym zadaniem jest pomoc ruchowi oporu w walce z okupantem. Głównym łotrem gry jest niemiecki generał Lothar. W porównaniu do poprzednich części, w tej fabuła została zepchnięta na boczny plan i nie jest tak wciągająca. Wszystkie najważniejsze momenty gry nadal są ukazywane na scenkach między rozgrywką. 

Mechanika Rozgrywki 

Tak jak poprzednie odsłony serii prezentuje bardzo dynamiczną akcję przedstawioną z perspektywy pierwszej osoby. Dostaliśmy ogromny arsenał broni przy pomocy, którego pokonujemy fale zwykłych nazistów jak i super żołnierzy, czy też robotów.  Siostry Blazkowicz używają wspomaganego pancerza, który pozwala na podwójny skok, czy też amortyzację upadku z wysokich miejsc. Każdy pancerz może być wyposażony w specjalne urządzenie pozwalające na chociażby miażdżenie przeciwników

Tym co jest największą nowością w serii jest skupienie się na kooperacji. Gra została zaprojektowana tak by największą frajdę przynosiła wspólna gra ze znajomym. Jakbyście się pytali o grę samemu to powiem, że da się, ale podczas ostatniej misji siostry zostają rozdzielone w różne miejsca a ta druga jako komputer lubi często umierać i uniemożliwiać nam zakończenie zadania, więc dosłownie lepiej przechodzić tę grę z kimś. Siostry mogą planować zasadzki, wspólnie atakować, a także wspierać się okrzykami podczas walki. Dysponujemy wspólnym zapasem żyć dla obu sióstr, jego utracenie jest równoznaczne z przegraną.  Oczywiście w trakcie misji możemy odnajdywać skrzynie z dodatkowymi życiami.

Kolejną ważną nowością są częściowo otwarte mapy. Ulice Paryża nie mają liniowej struktury, tym razem parę dróg może prowadzić do naszego celu, a odnajdywanie ich to sama przyjemność. Do wielu dzielnic Paryża będziemy wracać w celu znalezienia pobocznych zadań, czy też jakichś ukrytych znajdziek.

Oczywiście nie mogło zabraknąć jakże modnych elementów RPG. Każda z sióstr zdobywa XP i może awansować na wyższe poziomy doświadczenia, uważam, że nie pasuje to do tej gry, ale jak już jest, to szkoda by było się do tego systemu nie przyzwyczaić. Oczywiście z za niskim poziomem nie mamy co skakać na o wiele potężniejszego przeciwnika, bo od razu odczujemy kolosalną różnicę.

Oprawa Graficzna

Youngblood zostało stworzone przy użyciu tej samej technologii co poprzednia część. To znaczy, że grafika nie zmieniła się a wszelkie zmiany zauważalne są tylko w stylistyce. Sam Paryż wygląda prześlicznie i jest dopracowany w każdym detalu, więc na pewno każdy będzie zachwycony. 

Podsumowanie

Plusy:

– Otwarte mapy, dające dużo frajdy z eksploracji,

– Możliwość grania w trybie kooperacji,

– Duży arsenał broni,

– Niska cena w dniu premiery,

– Świetna oprawa graficzna.

Minusy:

– Słaba a raczej śladowa fabuła,

– Niepotrzebny system RPG,

– Mało inteligentna siostra, jeśli jest sterowana przez konsole zamiast przez znajomego,

– Dużo niedopracowań widocznych podczas eksploracji nazistowskiego Paryża,

– Niski poziom trudności.

Moja ocena to: 5/10. Ogólnie, nie napisałbym tej recenzji w tej chwili, gdyby nie Amelka, której oczywiście dedykuję tą recenzję. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to najgorsza część Wolfensteina i jeżeli ktoś przywykł do dobrej passy poprzedników, właśnie nadszedł moment, kiedy pierwszy raz się zawiedzie. Liczę, że kolejna część nie będzie wprowadzała tyle zmian tylko dopracuje to, co mają, by stworzyć grę idealną. Miłego ćwiartowania szkopów!

%d bloggers like this: